Znali się już od pewnego czasu. Od kilku tygodni byli postrzegani jako para. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, na którą pozwalała im codzienność. Pracowali na różne zmiany, więc czasem Jakub zostawał u Kaśki na kilka dni, żeby nasycić sobą wszystkie możliwe luki w jakże krótkiej dobie. Dbali o siebie nawzajem. Jakoś tak naturalnie wypracowali system obowiązków w utrzymaniu mieszkania, chodzenia na zakupy czy przygotowywania posiłków. Nie musieli nic ustalać miedzy sobą. Poprostu troszczyli się o siebie i rzeczy same układały się i zgrywały w całość. Jak puzelki w układance.
Rozumieli się doskonale. Kaśka unosiła się ponad chodnikami. Była szczęśliwa. W końcu. W końcu poznała kogoś, o kogo nie musiała ubiegać, nie musiała słuchać. Jej potrzeby były tak samo ważne i czuła, że w tym związku jest na równi z Jakubem. Nie ma tej silniejszej i słabszej strony. Nie ma poddaństwa. Nie ma podporządkowania. Nie ma kompromisów, którym musiała ulegac tylko ona. Jej zdanie było zawsze wysłuchane a decyzje podjęte wspólnie, tak, aby każde z dwojga było zadowolone. W końcu..nie było strachu.
Jakub był inny od wszystkich jej poprzednich chłopaków. Był spokojny. Uwielbiała ten spokój. Pozwalał jej on na dystans względem wszystkiego co ją otacza. Zaczynała patrzeć na siebie z innej perspektywy. Obojętnej. Neutralnej. Jakub mówił, że jest piękna, że jej oczy mają w sobie bezdenną głębie, jakby kryły w sobie dusze wielu osobowości. Mówił, że szukając jej wzroku zawsze ogarnia nim dreszcz emocji, bo nigdy nie wie co i kogo w nich zobaczy.
Kiedy się kochali zawsze ją obserwował, nie tylko po to by się upewnić, że jest jej dobrze, ale i po to by sam mógł doświadczyć tej dzikości płynącej z jej oczu. Jej wzrok w tych najintymniejszych chwilach powodował u niego totalne zatracenie w świecie do którego Ona go zabierała. Świecie w którym panowała tajemnica, ból, szał, uniesienie i rozkosz. Emocje tak różne a jednak tak współgrające ze sobą, że ciężko było mu wracać do rzeczywistości, kiedy ich oddechy robiły się coraz głębsze a pot ich ciał mieszał się ze sobą, gdy leżeli obok siebie po odbytym stosunku.
Kochał ją. Kochał ją całym sobą. Nigdy jej tego nie powiedział. To jedna z wielu nigdy niewypowiedzianych reguł w ich związku. Jakub wiedział, że z jakiegoś powodu Kaśka nie czuje się komfortowo, gdy mówi się o głębokich, poważnych uczuciach. Nie wiedział dlaczego. Nigdy jej nie zapytał. Poniekąd bał się, że może otworzyć jakąś ledwo zagojoną ranę w jej sercu, poniekąd obawiał się, że mówiąc jej „kocham Cię ” , doprowadzi do erupcji wulkanu w ich związku, który gorącą lawą zniszczy wszystko, co do tej pory zbudowali. Domyślał się, że przeszła przez coś, co zostawiło na niej nieodwracalne piętno zepsucia. Tak. Pewna jej część odpowiedzialna za głębokie emocje i umiejętność ich adresowania była zepsuta. Wymagała naprawy. Generalnej naprawy. Postawił sobie na celu pomóc jej w tym, dlatego też nigdy nie zaryzykowałby wypowiedzenia tych słów, tylko po to, by dać upust swoim wewnętrznym potrzebom podzielenia się tym wyznaniem z nią.
Świeże powietrze wczesno wiosennego poranka wdarło się do sypialni przez lekko otwarte okno. Promienie Słońca padły prosto na twarz Kaśki, która spała wtulona w Jakuba. Jego rozbudowane barki tym razem nie ochroniły jej snu przed bydzącym się nowy dniem. Nie miała nic przeciwko temu. To było bardzo miłe przebudzenie…
Jakub spał wciąż twardym snem. Obserwowała jego twarz. Ten spokój..Spokój, który nigdy nie znika. Spokój kompletnie nienaruszony, nawet w najbardziej stresujących momentach. Spokój, który tyle razy uratował ją przed wybuchem i zniszczeniem tego, do czego doszła, kim się stała. To dzięki niemu małymi krokami wracała do bycia sobą. Miała świadomość tego, że bez Jakuba nie dotarłaby tak daleko. Kochała go i wiedziała, że On kocha ją, choć nigdy tego głośno nie mówili. Była mu wdzięczna za to. Była mu wdzięczna, że rozumie ją, choć tak naprawdę w żaden sposób nawet nie próbowała do tej pory wyjaśnić mu, co wydarzyło się w jej życiu. On nie pytał o przeszłość. Wiedział, że Ona nie umie o niej mówić.
Kaśka zdawała sobie sprawę, że kiedyś będzie musieć zdobyć się na odwagę i przynajmniej częściowo wytłumaczyć mu, dlaczego jest tak popękana. Kiedyś nadejdzie dzień, że Jakub będzie potrzebował wytłumaczeń. Będzie potrzebował usłyszeć, że Ona go kocha. W końcu nadejdzie dzień, kiedy rozmowa o wspólnym zamieszkaniu ze sobą zawiśnie nad nimi jak ciężka gradowa chmura. Oby jak najpóźniej, bo w tej chwili spadający grad byłby morderczy dla tej nowalijki, którą jest ich uczucie.
Kaśka przetarła twarz, nabrała głębokiego oddechu i odepchnęła tą myśl w najdalszy kąt mieszkania. Nie! Nie teraz! Teraz nie mogła o tym myśleć. „Twoje myśli, Twoim losem” – przypomniała sobie swoją mantrę.
Zebrało ją na psoty. Znalazła kawałek nitki wystającej z pościeli, oderwała ją i delikatnie wsunęła jej końcówkę do ucha Jakuba. Obserwowała go, ja szybkim ruchem ręki zamachnął się, jakby chciał odgonić się od latającej wokół ucha muchy.
Chyba każdy kiedyś miał przyjemność (nie) spotkania się z Panna Natrętną Brzęczycą, która lata wokół ucha wydając charakterystyczne bzzzzz i raz po raz siada na twarz, łaskocząc niemiłosiernie. Niejednokrotnie wymierzyasz sobie siarczysty policzek, próbując zabić natrętniaka przez sen. Nigdy się jednak nie udaje.. Okładasz się tak swoją własną dłonią aż w końcu się budzisz..
-A Tobie co chodzi po głowie? – zapytał Jakub otwierając wolno oczy i uśmiechając się do Kaśki.
-Nudzi mi się – odpowiedziała z figlarnym uśmiechem.
-Oo tak? Więc zdecydowałaś, że zorganizujesz sobie widowisko, jak to Kuba z rana bije się po twarzy dla lepszego rozpoczęcia dnia? – jego twarz przybrała poważny a jednak sarkastyczny wyraz. Patrzył na nią oczekując odpowiedzi.
Kaśka parsknęła śmiechem.
-To było komiczne, dobry początek dnia muszę przyznać – roześmiała się.
Jakub zerwał się szybko, złapał Kaśkę za ręce krzyżując je nad jej głową. Swoim ciałem przylgnął do niej unieruchamiając ją w ten sposób. Bez większego wysiłku jedną ręką przytrzymał jej wcześniej splecione ręce a drugą zaczął ją mocno łaskotać. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie zdążył zauważyć drastycznej zmiany na twarzy Kaśki. Aż do teraz.. Jej oczy były szeroko otwarte. Przejawiały panikę, strach. Łzy płynęły jej po policzkach strumieniami. Wyglądała, jakby chciała krzyczeć, wołać o pomoc. Wyglądała, jakby za chwilę miało wydarzyć się coś, co zada jej nieopisany ból. Jakby wiedziała, że za moment te muskularne ręce wymierzą jej siarczysty policzek, albo co gorsza, silna, męska, zaciśnięta pieść uderzy ja w twarz tak mocno, że straci na chwilę przytomność.
– Co się dzieje, Kasia? O co chodzi? Zrobiłem Ci coś? Skrzywdziłem? Ścisnąłem za mocno ręce? – zapytał spanikowany Jakub, rozluźniając uścisk i głaszcząc ją po twarzy. – Kasia, kochanie, odezwij się, powiedz coś – błagał. Ona jednak milczała wciąż płacząc a jej twarz zastygła tym razem zupełnie nieobecna.
W jej głowie wybuchła wojna. Wojna myśli, obaw, wspomnień przeplatających się z rzeczywistością i postacią Jakuba przerażonego całym zajściem pewnie tak samo jak ona sama. A myślała, że jest już bezpieczna. Że przeszłość w końcu stała się przeszłością. Że tamte wydarzenia już nie wrócą a tym bardziej, że sam ich przebłysk nie będzie w stanie potrząsnąć jej życiem i otworzyć drzwi, przez które znów wkradnie się On. Strach. On jednak nie odszedł, tak jak jej się to wydawało. On tylko czyhał aż te cholerne drzwi się lekko uchylą..