Mój Powrót Do Ciebie


W tłumie młodych ludzi, zobaczyłam jego oczy. W jednej chwili wszystkie dźwięki baru zdawały się zniknąć – wszystko, oprócz niego, jakby wycięte z rzeczywistości. Brązowe, ciepłe, pełne miłości, otoczone grubymi, czarnymi brwiami. Tak, pełne miłości. Wciąż. Patrzył na mnie tak samo jak lata temu: z uwielbieniem, czułością, z niewypowiedzianą obietnicą bezpieczeństwa. Mój cudowny i jedyny G.

Łzy napłynęły mi do oczu, świat się rozmazał, a moje serce zaczęło bić jak szalone. Usta same się rozchylily, pragnąc jego dotyku, jego oddechu. Oddech stał się krótki, urywany, powietrze nagle wyparowało z moich płuc. Twarz płonęła, ciało drżało, a serce biło w rytmie, którego nie znałam.

Czułam, jak niewidzialna siła wypycha mnie z krzesła w jego stronę. Całe moje ciało, każda komórka, całe moje jestestwo pragnęło schronić się w jego ramionach, poczuć bicie jego serca, połączyć oddechy, zatopić się w nim cała, tak jak kiedyś, gdy obok niego wszystko było możliwe, gdy świat wokół stawał się do zniesienia.

I wtedy podeszła do niego blondynka. Objęła go w pasie i przytuliła. On odwzajemnił uścisk, ale spojrzał na mnie – i wtedy poczułam przeszywający ból. Wiedział, że w tej chwili umieram w środku, że moje serce się łamie, że duszę się bezsilnością. Jego oczy wypowiedziały nieme “przepraszam”.
On to czuł. Wiedział. Nasze dusze były połączone w innym wymiarze – ponad to, co ludzkie. Emanowaliśmy magiczną energią, naszym własnym językiem komunikacji. Nikt nie był w stanie nas zrozumieć. Byliśmy razem jak enigma. Wciąż jesteśmy.

Czułam ból, ale nie gniew. Byłam szczęśliwa, że znalazł kogoś, że nie jest sam. On zasługuje na wszystko, co najlepsze.

To ja go zostawiłam. To ja złamałam nasze serca. To ja zepsułam naszą jedność, nasz świat. Byłam wtedy w ciemnym miejscu, mimo młodych lat. Nie mogłam pozwolić, by moje demony zniszczyły jego życie. Zasługiwał na radość, nie na ciągłą obawę. Dlatego odeszłam.

Usłyszałam głos przyjaciółki, nawołujący mnie po imieniu. Popatrzyłam na nią oczami pełnymi łez. W jednej krótkiej chwili przeżyłam kilka miesięcy życia na nowo.

– Przepraszam, nie powiedziałam Ci, że wrócił, a Ty nie pytałaś, więc uznałam, że wciąż o nim nie rozmawiamy – powiedziała cicho Ewelina.

Tak dobrze było być w towarzystwie kogoś, kto nic nie wiedział o moim życiu, o mojej sytuacji. Kogoś, kto nie obserwował każdego mojego ruchu, każdej mimiki, kto nie oceniał ani mnie ani moich decyzji.

Ewelina i to miejsce były jak powiew świeżego powietrza — tak bardzo mi potrzebnego teraz. Czułam się tu dobrze, jakbym w końcu mogła zdjąć z siebie ciężar codzienności.  Mogłam oddychać pełną piersią, śmiać się bez zahamowań, po prostu być sobą.

Wyszłyśmy z baru, żegnając się uśmiechami i krótkimi objęciami. Każda skręciła w swoją stronę, a ja poczułam lekką pustkę po jej odejściu.

Nagle usłyszałam za sobą kroki. Serce zabiło mi szybciej, a w żołądku pojawił się niepokój. Odwróciłam się i zobaczyłam jego sylwetkę – G. wyszedł za mną z baru.

– Hej – rzucił zdawkowo, patrząc mi głęboko w oczy.

Nie odrywałam od niego wzroku. Zrobił krok bliżej i delikatnie dotknął moich palców, te przylgnęły do jego dłoni wywołując dreszcz. W jego oczach pojawiła się iskra odwagi. Nie potrzebował słów – kolejny krok przyszedł naturalnie. Nasze ręce splotły się ze sobą całkowicie.

– Masz może ochotę na… kakao? – zapytał cicho, ze szczerym uśmiechem.

– Tak – odpowiedziałam bez wahania.

W milczeniu, utuleni w bliskości dłoni, ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania, które znajdowało się nieopodal. Każdy krok przybliżał nas do siebie, a cisza między nami była pełna niewypowiedzianych słów, wspomnień i emocji, które wciąż płonęły między nami.

Na moment przed oczami pojawił się Robert. Odruchowo odsunęłam go z myśli, przepędziłam, jakby był niechcianym cieniem. Wiedziałam doskonale, co przyniesie dzisiejsza noc. Wiedziałam, że zbliżymy się z G. do siebie jak nigdy dotąd, że w końcu staniemy się jednością, którą kiedyś przerwały okoliczności i młodzieńcze decyzje. Chciałam tego całym sercem, pragnęłam tego tak, jak pragnęło się powietrza po długim nurcie wody, jak ciepła po zimnej nocy.

Weszliśmy do mieszkania G., a ja od razu poczułam znajome ciepło i spokój. Ten sam zapach: mieszanka starych książek, delikatnego drewna i moich ulubionych świec. Zamknęłam drzwi za sobą i na chwilę świat przestał istnieć. Byliśmy tylko my, w tym małym azylu, który od razu przywołał wspomnienia bezpieczeństwa z przeszłości.

Stanęliśmy naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy. W milczeniu opowiadaliśmy sobie całe lata swojego życia – każde rozdzielenie, każdy smutek i każdą radość – bez słów. Wiedzieliśmy oboje, że nie powinniśmy być tu i teraz razem, że nasze życie toczy się w innych kierunkach. Ale żadne z nas nie mogło zaprzeczyć, że chwila, która się przed nami otworzyła, była ważniejsza niż wszystko inne.

G. zrobił pierwszy krok. Przysunął się bliżej, delikatnie ujął moją dłoń. Jego spojrzenie było pełne czułości i pragnienia, a dotyk sprawiał, że serce biło mi szybciej. Zbliżył się jeszcze bardziej, a jego usta spoczęły na wewnętrznej stronie mojego nadgarstka. Czułam ciepło jego oddechu, drżenie jego dłoni, i wszystko w moim ciele odpowiedziało na jego bliskość.

Podążał powoli wzdłuż mojego ramienia, a ja zamknęłam oczy, oddając się tej chwili. Moje ciało wydało z siebie dźwięk przyjemności.  Każdy gest, każdy dotyk, każde spojrzenie były wyrazem całego niewypowiedzianego pragnienia, które między nami istniało od lat. Byliśmy razem w tym jednym momencie, a świat na zewnątrz przestał istnieć.

Cisza między nami była pełna znaczeń. Nie było potrzeby słów. Wystarczał oddech, ciepło, spojrzenia i dotyk. Wszystko, czego potrzebowaliśmy, by poczuć, że jesteśmy blisko siebie, naprawdę blisko, jakby żadne lata rozłąki nie miały znaczenia.
G. przesunął dłoń po moim ramieniu, a ja poczułam dreszcz przechodzący przez ciało. Nasze twarze zbliżyły się do siebie, a ja mogłam wyczuć jego oddech. To było jak powrót do domu – do miejsca, gdzie wszystko było bezpieczne, znane i pełne czułości.

W tej bliskości każdy gest, każda drobna interakcja nabierała znaczenia. Serce biło mi szybciej, dłonie drżały, a w powietrzu zawisło napięcie, które mówiło jedno: jesteśmy razem, choć świat mówi inaczej. To, co działo się między nami, było poza czasem i przestrzenią, prawdziwe i niepowtarzalne.

Czułam, że w tym momencie wszystko, czego pragnęłam przez lata, jest tu i teraz. Nie potrzebowaliśmy niczego więcej – tylko siebie i ciszy, która mówiła wszystko, czego słowa nie były w stanie wyrazić.
G. musnął opuszkami moją twarz, jakby dotykał kruchego szkła. Jego dłoń powoli przesunęła się w dół, wzdłuż szyi, zatrzymując się na chwilę przy piersi, po czym zmieniła kierunek i otuliła moje ramię. Zwiewna koszula zsunęła się z ramienia, a on zaczął rozpinać guziki jeden po drugim. Moje oddechy stawały się coraz głębsze, coraz szybsze, jakby wypełniały całą przestrzeń między nami. Jedna część mnie chciała zatrzymać tę chwilę i smakować każdy jej detal, druga – pragnęła natychmiast zatracić się w nim całkowicie.

Zamknęłam oczy, odchylając głowę, pozwalając, by każda sekunda zapisywała się we mnie jak wspomnienie, do którego będę mogła wracać. Wreszcie jego usta dotknęły moich – ciepłe, wilgotne, pełne głodu. Pocałował mnie mocno, a potem zjechał w dół szyi, pozostawiając na niej mokre ślady. Znał mnie dobrze, wiedział, czego pragnę, co sprawia, że drżę. Każdy jego gest rozbudzał we mnie napięcie tak intensywne, że zdawało się rozrywać moje ciało od środka.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku, a ja zsunęłam z siebie ubranie, zostając naga w świetle lampy. Patrzył na mnie długo, w milczeniu, jakby próbował zapamiętać każdy fragment mojego ciała, każdy kontur. W jego oczach dostrzegałam to samo pragnienie, które kiedyś nas spalało. Tego wieczoru miałam należeć do niego – cała.

G. zrzucił z siebie ubranie i przywarł do mnie. Jego ciepło otuliło mnie od razu, a pewny ruch sprawił, że jęknęłam z przyjemności. Oddawałam mu się cała, chłonąc każdy dotyk, każde spojrzenie, każdy niemy szept naszych ciał. Byliśmy raz gwałtowni, raz delikatni, zmieniając rytm, by odnaleźć siebie w spojrzeniach, które mówiły więcej niż słowa.

Tej nocy kochaliśmy się wielokrotnie, jakbyśmy chcieli nadrobić wszystkie stracone lata. Wiedzieliśmy, że mamy tylko kilka godzin – i że z każdą minutą świat zewnętrzny zbliża się, by znów nas rozdzielić. Gdy wschód słońca zajrzał do pokoju, przyszło nam zmierzyć się z realnością – tą, która była zupełnie inna niż noc, którą spędziliśmy razem.

Jesli podobał Ci sie ten wpis, zapraszam do zakupu ksiażki:

https://amzn.eu/d/9PP70R3

Dodaj komentarz