Weranda, kawa i pisanie, które żyje własnym życiem

Poranek. Lubię swoje poranki. Szczególnie te weekendowe. Są takie swobodnie, luźne, bez spiny, no chyba, że wybieramy się gdzieś rodzina na całodzienny wyjazd. To inna bajka, ale o tym nie dziś. Widzisz? Moje palce znów chciały odbiec od założonego tematu.

Dziś siedzę sobie na werandzie w ogródku, w moim ulubionym miejscu na kanapie. To tu i mniej więcej o tej porze pisze mi się najlepiej. Te poranki, kiedy głowa nie jest jeszcze przebodźcowana i pracuje dość klarownie, zwinnie i zdania same kleją się w jakąś całość.

W zasadzie to mam wrażenie, że moje palce przejmują dowodzenie i zaczynają stukać w klawiaturę według swojego uznania. Plan, temat artykułu z którym z reguły siadam; założenie o czym będę pisać, jest zupełnie odmienne od końcowego efektu.

Ale lubię to. Wtedy powstają moim zdaniem najbardziej autentyczne kawałki. Takie surowe, nieokiełznane, prawdziwe. Nie poświęcam wtedy dużo czasu na edycję, nie zmieniam, nie kombinuje, nie upiększam w słowa.

Kilka dni temu, właśnie w taki sposób powstał jeden z moich artykułów. Czułam w sobie gamę uczuć, których nie mogłam okiełznać, ogarnąć. Pisanie zazwyczaj pomaga je uporządkować. Po szybkim przeczytaniu całości i poprawieniu kilku ortograficznych błędów, wysłałam artykuł do redakcji, czekając z niecierpliwością na jego publikację.

Podobał mi sie. Oddawał doskonale mój stan umysłowy w tamtym momencie. Był niesamowicie personalny i wrażliwy.

Wieczorem przyszła tak bardzo oczekiwaną wiadomość od edytora. I co w niej było? Zapytanie czy podczas pisania artykułu, używałam Al, ponieważ program go wykrywający, oznaczył jego 20% , jako zgeneralizowany przez sztuczna inteligencję.

O zgrozo! Powiem szczerze, że miałam mieszane uczucia. Najpierw poczułam szybsza pracę serca. Pierwsza myśl?

Skomponowałaś gówniany artykuł.

Znów odezwał się ten wspaniały, zawsze wątpiący we mnie głos, ktory kiedys doprowadził mnie do nieciekawego miejsca w życiu. Szybko jednak przestawiłam się na pozytywny tok myślenia.

A może jednak artykuł był tak dobry?

Zaczęłam łechtać swoje ukryte ego. Suma sumarur, okazało się, że pewne słowa, których używam, były często używane przez sztuczna inteligencja. Taka drobnostka, a jednak wzbudziło we mnie jakiś lek.

A co jeśli to się znów powtórzy? Moje pisanie jest aż tak pospolite?

Nie, ja wcale nie myślę, że jestem wyjątkowa, wybitna pisarka. Nie w tym rzecz. Ja po prostu pisze. Oczywiście, chcę być coraz lepsza w tym. Uczyć się kunsztu, ale nie zatracić siebie w tym wszystkim. Chcę pozostać autentyczna i wierna sobie.

Wiecie co jest najśmieszniejsze? Mam 43 lata, a o możliwości użycia Al do pisania artykułów dowiedziałam się z Medium, kiedy dołączyłam tutaj w zeszłym miesiącu. Nawet nie wiem, jak miałabym się do tego zabrać. O istnieniu ChatGBT, powiedziała mi siostra dwa miesiące temu, która zapytała go o pomysły na rozwinięcie moje małego biznesu.

Otworzyłam tak szeroko buzię ze zdziwienia, jakbym zobaczyła prawdziwego Mikołaja na własne oczy. Mówiłam, że jestem zacofana? Ale, poniekąd dobrze mi z tym.

No i co się znów stało? Usiadłam na moim “pisarskim miejscu”, żeby je opisać, by się wychwalać nad cisza, słońcem i komfortem mojej ulubionej werandy a moje palce po raz kolejny robiły co chciały. Wystukały artykuł o zupełnie czymś innym. Wspominałam już, że mam wrażenie, że one maja osobny mozg, ktory nimi kieruje?

Może i nie jestem mistrzynią technologii, ale wiem jedno — moje palce wciąż wiedzą, co chcą powiedzieć. I dopóki piszą, ja im zaufam.

For the English version of the article, please follow the link  below:

Zobacz na Medium.com

Dodaj komentarz