Z dziennika Kaśki. 1.

Tak pięknie dzis świeciło słońce! Utęskniony, pierwszy i prawdziwy wiosenny dzień. One zawsze mają taki specyficzny zapach i napawają mnie jakąś magiczną energią. W takie dni czuje, że jestem silna, że mogę wszystko, że jestem szczęśliwa. Ok, może i moje życie nie jest jakieś tam pudrowo różowe, słodkie jak domowa czekolada, którą mama robiła mi za dzieciaka z mleka w proszku ani mięciutkie i przytulaśne jak małe króliki, które dziadziu zawsze przynosił mi rano do łóżka ilekroć zostawałam u nich na wsi ale nie jest znowu tak najgorzej, prawda? Trzeba szukać pozytywów i się ich trzymać kurczowo. Nauczyłam się tego, kilka dobrych lat temu po przeczytaniu „Pollyanny” haha Graj w zadowolenie, czyli nawet w najbardziej depresyjnej sytuacji szukaj czegoś pozytywnego i tego się trzymaj. Czasem jest ciężko, ale da się!

Dziś ogólnie nie musiałam się mocno produkować z tym pozytywizmem. Poprostu sam się przybłąkał razem ze słońcem. Ciepełko rozgrzewało mi twarz, plecak trochę ciążył, ale moje myśli wędrowały już do przodu. Byle do jutra. W każdy piątek o 17.53 wszystko zaczyna się zmieniać. Osobówką PKP do lepszego świata, do mojego ukochanego G.. Na samą myśl o spotkaniu zrobiło mi się jeszcze cieplej. Pewnie nawet szłam z bananem na twarzy. G. ma taką moc, ilekroć o nim myślę, tylekroć gębą mi się cieszy bezkontrolnie.

Nie wiem jakim cudem On na mnie zwrócił uwagę. Zmalowana małolata pragnąca za wszelką cenę dodać sobie wizualnie lat, co nie zawsze w lustrzanym odbiciu oddawało zamierzony cel. Czasem musiałam wyglądać komicznie z tymi swoimi pejsami zwisającymi na twarzy i namalowanymi czarną kredką do makijażu brwiami. Tuszu na rzęsach miałam tyle, że przypominały one odnóża pajęcze. Do tego obowiazkowo usta obrysowane brązowa konturówką. Tak mniej więcej wyglądałam, gdy zobaczyłam po raz pierwszy mojego G. Ach..jak moje serce zaczęło wtedy walić. Jakby chciało się wydrzeć z klatki piersiowej i pobiec do niego, żeby go zatrzymać, żeby nie umknął, żeby go już nie zgubić. Bo ono chyba już w tamtej jednej sekundzie wiedziało, że oddało się na zawsze. Na zawsze zostało pochłonięte przez te ciemne, brązowe oczy za którymi panowała totalna głębia.. A ja wiedziałam po tym jednym spojrzeniu, że to nie będzie nasze ostatnie.. I nie było 😍

Mój G. Cztery lata starszy ode mnie, już nie jakiś tam podrostek. Można powiedzieć już mężczyzna. Pierwszy, który trzymał mnie za rękę. Pierwszy, który mnie pocałował. Pamiętam jak drżałam w jego objęciach, kiedy w końcu czułam, że za chwilę mnie poczuję jego usta na moich. Nogi uginały się pode mną, tłukot serca czułam w głowie. To uczucie niepewności, strachu i jednocześnie niesamowitego podniecenia, którego wcześniej nie znałam. Padał wtedy deszcz, zmokłam jak kura, bo przyjechałam do klubu na rowerze. Zawsze tam był w tych godzinach. Kiedyś, w świecie w którym nie było komórek, trzeba było zdać się na intuicję i przeczucie, jeśli chciało się kogoś spotkać 😀 Jakimś cudem dzieci lat 80tych miały w sobie takiego rodzaju „wyczuwajki” i wiedziały o której godzinie i gdzie mają być, żeby spotkać się z resztą.. tego wieczoru też czułam, że coś się wydarzy. Mój pierwszy w życiu pocałunek. G. wprowadzał mnie bardzo wolno w światy pierwszych razów.

Pierwsze trzymanie się za ręce, pierwsza randka, pierwsze przytulenie, objęcie. Pierwszy pocałunek, poznawanie nagości męskiego ciała jak i odkrycie swojej nagości a co z tym idzie w parze, wszelkie doznania do jakich dochodzi po zbliżeniu się dwóch nagich ciał, których serca były splecione mocnym uczuciem. Moje wszystkie pierwsze razy, choć do tego najważniejszego nigdy nie doszło. G. nigdy nie naciskał, to ja dyktowałam tempo. On cierpliwie czekał aż będę gotowa na ten wielki krok.. Już nie mogłam się doczekać by znów być z nim, być obok, słyszeć jego głos i położyć głowę na jego ramieniu. Z tak rozmarzoną głową, z tym cudnym słońcem i zapachem wiosny, pomyślałam, że dziś dzień skończy się dobrze. Na pewno.

Weszłam do swojego pokoju, zrzuciłam plecak z ramienia, nacisnęłam PLAY na odtwarzaczu, zatrzeszczał lekko a po chwili zagrał „Stachursky” z królującym teraz hitem „Zostańmy Razem”. Moja ulubiona składanka, 60 minut zbieranki przeróżnych piosenek z jeszcze bardziej przeróżnych gatunków muzycznych na kasecie TDK podpisanej „Moje”. Następnie zagra „Kobranocka” i „Kocham Cię jak Irlandię „.

Otworzyłam drzwi balkonowe na oścież, by jeszcze upoić się tym magicznym powietrzem wiosny. Nagle drzwi do pokoju trzasnęły, huk potrząsnął całym moim ciałem. Usłyszałam szybkie kroki na schodach. Już wiedziałam co mnie czeka. Czułam to w powietrzu od kilku dni. Trzeba było tylko jakiegoś pretekstu. Ogarnął mną strach, ledwie stałam na nogach, moje serce biło jak opętane, szybki oddech i panika w głowie.. Wiedziałam, że nie mam szans na uniknięcie tego, co nadchodzi. Pozostało tylko pytanie, jak bardzo będzie boleć.

Zamknął drzwi balkonowe. Pewnie dlatego, żeby nie było słychać mojego płaczu.

– To był przeciąg. To przeciąg trzasnął drzwiami, nie ja – zdążyłam wyszeptać..

Cios w twarz. Popchnięcie. Upadłam na podłogę. Kolejne uderzenia padały zupełnie losowo. Okryłam rękami twarz. Najbardziej widoczna. Ustąpiło, kiedy w magnetofonie „Kobranocka” kończyła śpiewać jak mocno kocha Irlandię..Bolało. Bardzo. A jednak nie był to dobry dzień a Pollyanny twarz widzialam w oddali jak macha do mnie uśmiechnięta i mówi „Przecież masz G. Kasia. Głowa do góry. On na Ciebie czeka.”

11 myśli na temat “Z dziennika Kaśki. 1.

  1. To naprawde wpis z pamietnika…? Straszne… 😦
    Jak wiele lat temu to bylo? Dlaczego zdecydowalas sie to teraz opisac? Chodzisz na jakas psychoterapie i jest to etap procesu leczniczego, czy powod jest zupelnie inny?

    Polubienie

    1. To nie jest wpis z mojego pamiętnika. Kaśka to moja postać fikcyjna o której od czasu do czasu pisze. Wiem jednak, że takie czy też podobne sytuacje niestety się zdarzają a ofiary przemocy często nie mają odwagi, by o tym mówić. Bywa też, że nawet jeśli zdobędą się na odwagę, by o tym powiedzieć, zostaje im zarzucone kłamstwo czy „przesadzanie”.

      Polubienie

      1. Ja wykupilam sobie taki jakby samodzielny kurs, czy jak to nazwac, z nowymi tematami do przemyslenia/opisania co tydzien. Uwzielam sie i poki co dobrze mi idzie, juz 10 tygodni minelo 🙂

        Polubienie

      2. U mnie jest to samo z czasem, dlatego zaplacilam za taka impreze. Gdyby byla za darmo, to bym sie nie zmobilizowala. Ale skoro zaplacilam, to niewazne, co sie dzieje – ja zawsze znajde te pol godziny na napisanie czegos 🙂
        Nie wiem, czy mnie pamietasz, ale bylysmy kiedys w kontakcie. Tez mieszkam w Anglii (Ty chyba gdzies w okolicach Manchesteru?), mam dwojke dzieci (choc kiedy ostatnio pisalysmy to chyba mialam jedno). Pisalysmy a propos naszych dzieci i mowienia po polsku itp.

        Polubienie

      3. Oczywiście, że Cię pamiętam. Byłaś pierwsza osobą, która skomentowała mój blog i dala mi motywację, na dalsze pisanie. Jest jeszcze coś za co jestem Ci bardzo wdzięczna, ale o tym kiedyś 😉

        Polubienie

Dodaj komentarz